poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział V



Rozdział V

Czy to może być prawda? Czy cały tajemniczy świat istniał? Świat ludzi takich jak on, który parali się magią? Serce Harry'ego zaczęło bić szybciej na myśl o tak wspaniałej perspektywie. Nie był dziwakiem! Jeśli to jest prawda, są inni ludzie tacy jak on. Ludzie, którzy mogliby go zrozumieć, a nawet... nawet zaopiekować się nim.

"Mam Ci tak wiele do opowiedzenia," powiedział Syriusz. "Ale najważniejsze jest to, że jesteś synem Jamesa Pottera, który był wielkim czarodziejem i Aurorem."

Harry spojrzał na człowieka z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a Syriusz rzucił mu mały uśmiech zrozumienia.

"Auror jest czarodziejem, który łapie innych czarodziejów, którzy popełnili zbrodnie."

"Jak policjant?" zapytał Harry, chcą wiedzieć więcej o swoim ojcu i świecie czarodziei.

Syriusz uśmiechnął się. "Tak, ale Aurorzy są dla naszej wspólnoty dużo ważniejsi. Muszą być bardzo potężnymi i silnymi czarodziejami. Jest to jedna z najbardziej prestiżowych prac w świecie czarodziejów, choć cena jest wysoka." Uśmiechnął się na wspomnienie, i dodał: "A szkolenie jest brutalne."

Harry rzucił mu przelotne spojrzenie i powiedział cicho: "Byłeś Aurorem."

"Tak, byłem", powiedział Syriusz, patrząc na niego ze zdziwieniem.

"A co z moją matką?" zapytał Harry cicho.

Smutek pojawił się na twarzy Syriusza, gdy odpowiadał: "Twoją matką była Lily Evans. Była uzdrowicielką, tak jakby lekarzem- Myślę, że tak nazywają ich mugole- Jej rodzice byli mugolami, ale urodziła się z magią w sobie. "

"Ok," powiedział Harry powoli, próbując wszystko poprawnie zrozumieć.

Syriusz uśmiechnął się do niego. "Postaram się Ci wszystko wyjaśnić najłatwiej, jak to byłoby możliwe. Nie bój się zapytać." Harry skinął głową i Syriusz kontynuował: "Jak już mówiłem, twoja matka była pochodzenia mugolskiego, więc gdy miała jedenaście lat otrzymała list z Hogwartu. Hogwart to brytyjska szkoła czarodziejów. Mugolakowie nadal stanowią mniejszość, ale są oni akceptowani w naszym społeczeństwie. Zanim się urodziłeś, czasy były niebezpieczne. Wielu czystokrwistych, czyli czarodziei nie posiadających w swojej rodzinie żadnego mugola, uważa, że nie powinni mieć pozwolenia, aby dołączyć do naszej społeczności, gdyż to mogłoby być grozić odkryciem naszego świata. W tamtych czasach żył mroczny czarodziej o imieniu Lord Voldemort, który chciał wybić wszystkich mugolaków i, aby osiągnąć ten cel stworzył grupę wyznawców nazwanych Śmierciożercami. Byli to mroczni czarodzieje, którzy wykonywali jego rozkazy. Ale były też tacy czystokrwiści i półkrwi-ci w których płynęła krew mugola i czarodzieja-, którzy się im sprzeciwiali. Twój ojciec był czystej krwi, z linii Potterów. On, twoja mama i ja, wraz z kilkoma innymi, należeliśmy do organizacji nazywającej się Zakonem Feniksa."

Harry szybko zebrał wszystkie informacje i choć nie wszystko do końca rozumiał, postanowił, że zapyta o to później. Syriusz patrzył na niego, jakby pytając o pozwolenie na to, aby kontynuować. Harry dał mu wdzięczny uśmiech i skinął głową.


"Zakon został stworzony przez Albusa Dumbledore'a - dyrektora Hogwartu - najpierw do walki przeciwko poprzednim Czarnemu Panu, a następnie z Voldemortem i jego Śmierciożercami. To były okrutne czasy i nasza liczebność była nie za duża, ponieważ wielu czarodziei i czarownic zbyt się bało sprzeciwić Voldemortowi. Jamesa i Lily były jednymi z jego celów, ponieważ oboje byli potężni i stworzyli związek osoby czystej krwi z mugolakiem, co było niezgodne z przekonaniami i Voldemorta. Niedługo potem urodziłeś się ty. Dumbledore przekonał Jamesa, aby zabrać Ciebie i Lily i ukryć się. Nie mam pojęcia skąd Dumbledore był tak pewny, że Śmierciożercy przyjdą po nich, ale miał rację. James, Lily, i ty mieszkaliście w domku w Dolinie Godryka. Musieli wybrać Strażnika Tajemnicy. Strażnik Tajemnicy jest potrzebny do wykonania Zaklęcia Fideliusa, które zamyka w jego duszy tajemnicę, w tym przypadku, gdzie znajdował się wasz dom. Początkowo James poprosił mnie, abym został Strażnikiem Tajemnicy, ale pomyślałem-"

Syriusz zacisnął pięści, a jego twarz pociemniała. "Pomyślałem, że byłoby najlepiej, gdyby Peter Pettigrew został wybrany. Był naszym przyjacielem i był najmniej oczywistym wyborem, ponieważ to ja byłem najlepszym przyjacielem Jamesa, a także Auror, więc była duża szansa, że spodziewaliby się tego kim jest Strażnik. Ja…ja będę tego żałował do końca mojego życia. Wiedzieliśmy, że wśród nas był szpieg, a ja myślałem, że to był Remus. Remus był także naszym przyjacielem, ale był także wilkołakiem. "

Harry czuł, jakby jego umysł ulegał przeciążeniu i pracował na pełnych obrotach. Postukał się w czoło, próbując sobie wszystko przyswoić. Zrozumiał co Syriusz sugerował: Pettigrew coś zrobił, coś złego. Ale on chciał wiedzieć; chciał poznać prawdę o swoich rodziców i jak o tym jak zginęli. I jeszcze jedna rzecz przykuła jego uwagę. Czy Syriusz właśnie powiedział coś o ‘wilkołaku’ ? Są o nich filmy. Niektórzy ludzie lubią je oglądać.

‘Nie ludzie,’ Harry powiedział do siebie: ‘Tylko mugole.’ Był zaskoczony tym, że już potrafił dostrzec różnicę. Ale on zawsze wiedział, że był inny od reszty ... był w pewien sposób specjalny.

Zaskoczenie wymalowało się na twarzy Harry'ego, Syriusz uśmiechnął się. "O tak, one istnieją. Są one zaliczane w mrocznych stworzeń i podczas każdej pełni księżyca zamieniają się w bezmyślnie bestie, które atakują każdego. Ale Remus zawsze był miły i delikatny, aż głupio mi teraz o to, że go podejrzewałem, ponieważ sam Dumbledore wysyłał go do różnych stad wilkołaków, aby negocjował z nimi sojusze. Myślałem, że może został przekonany do tego, aby do nich dołączyć i być przeciwko nam." Westchnął i kontynuował: "No cóż, tylko Lily i James wiedział, że zmieniliśmy Strażnika Tajemnicy, więc nikt nie wiedział, został nim Peter ,i że to on był tym, który zdradził twoich rodziców."

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział IV



Rozdział IV

Delikatnie popchnął Harry’ego do wnętrza domu, gdy nagle w całym domu rozległ się krzyk.

"TY!! JAK ŚMIESZ TU WRACAĆ?! HAŃBA DLA MOJEJ KRWI! ZDRAJCA SZLACHETNEGO RODU BLACK-" wrzasnął portret w holu.

"O Merlinie" jęknął Syriusz. "Zapomniałem o niej."

Mrugnął do Harry'ego, który stał jak wryty w podłogę z zdezorientowanym wyrazem na twarzy.

Podchodząc do portretu Syriusz krzyknął z pogardą, "ZAMKNIJ SIĘ, TY STARA JĘDZO!"

Syriusz szybko zasłonił portret zasłonami, przez co krzyki ustały.

Potrząsnął głową, mrucząc pod nosem: "Muszę wymyśleć sposób, aby pozbyć się tego portretu. Ona doprowadzi nas do szaleństwa."

Prowadził swojego chrześniaka, który był dziwnie cichy, do kuchni, a tam rzucił silne zaklęcie ‘Chłoszczyść’, aby wyczyścić stół i dwa krzesła.

Harry usiadł, a jego głowie wirowało istne tornado myśli na temat tego, co widział. Pojawił się dom i to znikąd; portret przemówił, a Syriusz, dzięki patykowi i dziwnym słowom, sprawiał, że działy się różne rzeczy… To było podobne do tego, co robił on, gdy taka była jego wola…

Nie wiedział, co o tym myśleć, a wszystkie plany dotyczące ucieczki od tego człowieka opuścił już jego umysł, zastanawiając się co ma teraz zrobić. Ten mężczyzna potrafił robić takie same rzeczy jak on, ale jeszcze nigdy nie spotkał w swoim życiu osoby, która była by podobna do niego. Jego wuj zawsze mówił, że był dziwakiem, i że takich jak on nie było więcej.   i że nikt inny nie był taki jak on, że był tylko nienormalne jeden. Poza tym, od czasu wejścia do domu, wyczuł coś w powietrzu, coś znajomego; czuł dziwne, ale nie nieprzyjemne, mrowienie na jego skórze.

Syriusz usiadł naprzeciwko Harry'ego i zobaczył wyraz kontemplacji na twarzy
chrześniaka. Mały chłopiec był mądry. Wyglądał dokładnie tak, jak James. Wychudzony, mały i wątły James, ale podobieństwo było jasne. Ale zachowanie Harry’ego było podobne do Lily. Zawsze najpierw pomyślała, a potem dopiero działała; ona nigdy nie zachowywała się tak jak gryfoni, którzy w większości działali na odwrót. Smutny uśmiech wypłynął na jego twarz, gdy powróciły wspomnienia.

Spojrzał na małego chłopca, i powiedział cicho: "Harry, musisz mi uwierzyć. Jestem twoim ojcem chrzestnym, ale nie byłem w stanie zająć się tobą. Po tym jak twoi rodzice zostali zamordowani…-"

"Co masz na myśli, mówiąc zamordowani?" przerwał Harry, patrząc na człowieka z grymas na twarzy. "Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, ponieważ mój ojciec był pijany. Uderzył w inny samochód, i zapił moją mamę, a także rodzinę z drugiego samochodu."

"ŻE CO! Kto ci naopowiadał takich kłamstw?" powiedział Syriusz, nagle wstając. Zaczął chodzić przed Harrym, mówiąc ze złością: "James nigdy nie był pijany! I nigdy by nie był odpowiedzialny za śmierć rodziny mugoli! James i Lily zostali zamordowani przez Lorda Voldemorta i były oni jednym z najpotężniejszych czarodziejów naszych czasów. Kto ośmielił się-? "

Harry poczuł, że akcja jego serca została wstrzymana, i spojrzał ma mężczyznę dużymi, szeroko otwartymi oczami. "Czarodzieje? Co masz na myśli?"

Syriusz spojrzał na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Ukląkł przed Harrym i zacisnął ręce na małych dłoniach Harry’ego. "Harry, jesteś czarodziejem. Twoi rodzice byli czarodziejami".

Niezrozumienia na twarzy Harry'ego, sprawiło, że Syriusz domyślił się o co tu chodziło.

"Na brodę Merlina, oni Ci nigdy nie powiedzieli! Ci obrzydliwe mugole. Możesz czarować, tak jak ja dzięki mojej różdżce."

Syriusz wyciągnął różdżkę, którą ukradł i dał ją Harry'emu, który wziął ją w swoje małe dłonie i spoglądał na nią z podziwem.

"Czarodzieje mogą czarować dzięki swoim różdżką. Używamy zaklęć, aby sprawić że nasza magia zadziała przez różdżkę. Widziałeś jak ją używałem."

Harry skinął głową, jego umysł wciąż był nieco zdezorientowany, kiedy patrzył na różdżkę znajdującą się w jego dłoniach.

Spojrzał na mężczyznę i powiedział niepewnie: "Czy ja też mogę czarować?"

Syriusz zacisnął swoje dłonie na dłoniach chrześniaka i powiedział z uśmiechem: "Tak."

Harry zamrugał. Po kilku minutach, powiedział z wahaniem, "D-dobrze. Myślę…myślę, że to może wyjaśnić kilka rzeczy ..."

Musiał pomyśleć co dalej. Ten mężczyzna-Syriusz, podobnie jak on, potrafił czarować. Jego wuj był w błędzie. Magia istnieje. Być może dom pojawił się przed nim, ponieważ był ‘magiczny’, a może portret mówił, ponieważ także był ‘magiczny’. To było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, ale czy nie od zawsze wiedział, że był wyjątkowy? Jego umiejętności były darem, a nie czym czego należało się wstydzić, niezależnie od tego co twierdzili jego krewni? Tak, on wiedział, że jego "umiejętności" były wyjątkowe, a teraz wiedział dlaczego. Był czarodziejem. To było zaskakujące i nieprawdopodobne, ale mimo tego uwierzył łatwo w słowa mężczyzny. To wyjaśniało wszystko.

Czuł się szczęśliwy, tym bardziej, gdy przypomniał sobie, że Syriusz powiedział, że był jego ojcem chrzestnym. Czy mężczyzna kłamałby na ten temat? Wolał mu wierzyć. Mężczyzna wydawał się być szczerym. Potem przypomniał sobie o czymś i lekko zmarszczył brwi.

"Kim są mugole?"

Syriusz westchnął. Jego chrześniak był kompletnym nowicjuszem jeśli chodziło o świat czarodziejów. Miał mu tyle do wyjaśnienia. Potem zacisnął zęby ze złości. To była wina Dumbledore’a! Jak ten starzec mógł uczynić coś takiego? Uspokoił się i przygotował się na to, aby odpowiedzieć Harry’emu na wszystkie pytania, które mógłby mu zadać.

"Mugolami nazywamy tych, którzy nie posługują się magią. Nie posiadają naszych 'umiejętności'; przykładem są osoby z którymi mieszkałeś. Większość nie wie o naszym istnieniu. Tak jest najlepiej, ponieważ lękaliby się nas i zaczęliby na nas polować. "

Zerknął na chrześniaka, który wydawał się, na razie, wszystko zrozumieć, więc zaczął mówić dalej: "Dawno, dawno temu żyliśmy razem z nimi, ale oni obawiali się nas, naszych mocy i rozpoczęli tzw. Polowania na czarownice. Mugole zaczęli nas zabijać. W świecie czarodziei, uzgodniono, aby zdystansować się od nich. Potężne czary zostały wykorzystane, a ukryć nasze miasta przed mugolami. Nie mogli nas znaleźć, a nasze domy pozostawały ukryte przed nimi, także. Społeczności czarodziei istnieją we wszystkich krajach i każdy taki kraj posiada szkołę, w której nauczani są młodzi czarodzieje. Nasze Ministerstwo Magii dba o to, aby nasz świat pozostał utrzymanie w sekrecie przed mugolami, choć myślę, że premier mugoli ma świadomość, że istniejemy, ale nie może o tym z nikim rozmawiać . "

Syriusz spojrzał na Harry'ego, aby sprawdzić, czy chłopiec zrozumiał wszystko, o czym, do tej pory, było mówione. Harry, choć widział, że mężczyzna oczekuje od niego jakiejś odpowiedzi, był zbyt zaskoczony, tym samym nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa, po tym jak Syriusz wyjawił mu niektóre rzeczy.
Czy to może być prawda? Czy cały tajemniczy świat istniał? Świat ludzi takich jak on, który parali się magią? Serce Harry'ego zaczęło bić szybciej na myśl o tak wspaniałej perspektywie. Nie był dziwakiem! Jeśli to jest prawda, są inni ludzie tacy jak on. Ludzie, którzy mogliby go zrozumieć, a nawet... nawet zaopiekować się nim.

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział III



Rozdział III

Harry walczył z całych sił, wymachując rękami i nogami, ale uścisk mężczyzny był nieugięty, a jego krzyki zostały stłumione przez brudne, duże dłonie szczelnie dociśnięte do jego ust.

Usłyszał pośpieszne szepnięcie "Zaufaj mi", i nagle poczuł się tak, jakby jego ciało zostało spłaszczone przez rurę. Uczucie szybko minęło się; Harry otworzył oczy.

Stał przed mężczyzną, na ulicy, której nigdy przedtem nie widział. Harry szybko rozejrzał się na boki i zobaczył rząd domów przed nimi, i to że byli sami na ulicy. W jego umyśle zagościł chaos, gdy zastanawiał się jaki powinien być jego kolejny krok. Był przestraszony i pełen obaw, co do człowieka stojącego przed nim, nie rozumiejąc także co przed chwilą się stało.

Harry zrobił krok do tyłu i ostatecznie zdecydował, że nadszedł czas na ucieczkę.

Nagle został chwycony za rękę, zanim zdążył podjąć się próby ucieczki.

"Harry, Harry, proszę, posłuchaj mnie. Nie mam zamiaru ciebie skrzywdzić," powiedział szybko mężczyzna w obdartych ubraniach.

Harry odsunął się od niego, tak daleko na jak się dało. "Skąd wiesz jak mam na imię? I jak-jak-? Byłeś psem!"

Pokręcił głową. Czy on sobie to wyobraził? Co się dzieje? Kim jest ten człowiek i skąd zna jego imię? Harry zamierzał znów uciec, ale uchwyt mężczyzny zatrzymał go, a on zesztywniał, gdy człowiek ponownie zwrócił się do niego.

"Harry, nazywam się Syriusz Black. Jestem -jestem twoim ojcem chrzestnym", czarnowłosy mężczyzna powiedział łagodnie.

Ciało Harry'ego napięło się i krzyknął ze złością: "Kłamiesz! Nie mam ojca chrzestnego. Nie mam nikogo! Gdybym miał ojca chrzestnego, wziąłby mnie, i nie zostawił mnie z Dursleyami ! On by się mną zajął! "

Bolesny wyraz pojawił się na twarzy wychudzonego mężczyzny. Jego szare oczy przebijały Harry’ego na wylot, gdy powiedział błagalnie: "Bardzo chciałem ciebie wychowywać ... ale nie mogłem. Byłem zamknięty. Uciekłem, aby się z tobą spotkać. Musiałam wiedzieć, czy wszystko u ciebie w porządku. Nie mogłem dłużej tego znieść ... "

Harry nie wiedział, co myśleć. Zamknięty? Czy ten człowiek to ten szalony przestępca, który właśnie uciekł z jakiegoś więzienia? On na pewno wyglądało na takiego. Miał na sobie szare, poszarpane ubranie, miał czarne długie włosy pełne brudu, i wyglądał, jak gdyby nie jadł od lat.

Syriusz Black patrzył błagalnie na swojego chrześniaka i zobaczył, że Harry mu nie uwierzył. Uciekł z Azkabanu zaledwie tydzień temu i spędził cały swój czas szukając Harry'ego. Nigdy nie myślałem o  tym, aby szukać go w domu siostry Lily. Nie, do czasu gdy podsłuchał rozmowę czarodziei, stojących pod Dziurawym Kotłem, zastanawiających się gdzie jest Chłopiec-Który-Przeżył, skoro nie był pod opieką żadnej czarodziejskiej rodziny . Po usłyszeniu tego, szybko zrozumiał, że Dumbledore oddał Harry'ego do Dursleyów, powodując, że Syriusz z chęcią rozerwałby go na kawałeczki.

Każdy, kto znał Lily wiedział, że ​​jej siostra nienawidziła ją, gardziła magią, i że sprawiłaby, że życie Harry’ego stałoby się  nieszczęśliwe. Na szczęście, wiedział, gdzie mieszkała siostra Lily, bo kiedyś towarzyszył jej, gdy chciała zaprosić Petunie na swój ślub. James był zajęty obowiązkami Aurora, więc Syriusz wziął dzień wolny, aby pójść z nią. Skończyło się na tym, że Petunia krzyczała na Lily wytykając jej „nienaturalność”, a Lily płakała w jego ramionach. Wkrótce potem zostali wyrzuceni z domu przez otyłych mugola, za którego wyszła za mąż Petunia. Syriusz byłby wniebowzięty, gdyby mógł ich przekląć.
Kiedy spotkał Harry’ego siedzącego na ulicy, był bardziej zszokowany, niż się spodziewał. Harry był małym, wątłym chłopcem z siniakami na twarzy i ramionach. Nigdy nie wyobrażał sobie, żeby syn Jamesa Pottera mógłby tak wyglądać. Czuł zimną furię, gdy usłyszał jak Harry mówił o pobiciu. A jego serce zacisnęło się, kiedy Harry powiedział, że nie ma nikogo i, że nie sądził, że jego życie mogłoby być cokolwiek warte.

Postanowił, właśnie tam, że zabierze Harry'ego, aby ten mógł z nim mieszkać. Początkowo chciał tylko sprawdzić, czy z chłopcem było wszystko w porządku, nie ujawniając kim jest, ponieważ nie mógł ofiarować mu wiele. Był uciekinierem z Azkabanu i na początku musiał, gdzieś osiąść i zaplanować, co zrobić, zanim wziąłby pod opiekę swojego chrześniaka. Ale po wysłuchaniu Harry'ego i wiedząc, że mały chłopiec planuje żyć na ulicy, wiedział, że musi wziąć Harry'ego ze sobą.
Syriusza rozluźnił uścisk i powiedział błagalnie: "Harry, wyjaśnię ci wszystko, gdy będziemy w bezpiecznym miejscu. Nie możemy zostać na ulicy. Proszę, choć ze mną do mojego domu, a opowiem ci wszystko. Proszę, zaufaj mi."

Harry spojrzał w oczy mężczyzny - Syriusza, tak mu było? - i zobaczył głębię emocji w nich; nadzieja błyszczała w jego oczach. Zagryzł dolną wargę i rozejrzał się czujnie. Byli tu sami. Gdyby zaczął krzyczeć o pomoc, czy ktoś by mu pomógł? A gdyby to zrobił, to czy ten szalony człowiek zraniłby go, aby go uciszyć? Mężczyzna wciąż mocno trzymał jego ramie, i za każdym razem gdy starał się uciec, mężczyzna zatrzymał go. Nie wiedział, co robić. A także i tak nie miał dokąd się udać.

"D-dobrze", powiedział Harry niepewnie. Wyprostował swoje plecy i powiedział z determinacją, "Ale jeśli ci nie uwiężę, pozwolisz mi odejść."
Wiedział, że to było najlepsze rozwiązanie. Wysłuchać szalonego człowieka i poczekać na okazję do ucieczki. Będzie posłuszny, tak jak zawsze był posłuszny względem jego ciotki i wuja, aby uniknąć kary, podczas gdy będzie poszukiwał odpowiedniej okazji, aby stąd zniknąć. Ten człowiek mógł być przestępcą, może nawet tym mordercą ...Mężczyzna wyglądał na słabego, ale i tak był od niego silniejszy, nie wspominając już o tym, że był także starszy i wyższy. W związku z tym, że mógł z nim walczyć, ale mógł zaczekać na odpowiednią chwilę do ucieczki.
Syriusz uśmiechnął się do chłopca. Teraz zachowywał się jak, on spodziewał się, że Harry będzie się zachowywać. Podziwiał chłopca za to, że nie był tak łatwowierny i bardzo samodzielny.

"Bardzo dobrze. Teraz stań przy moim boku i patrz na te domy. Mój dom pojawi się zaraz przed nami, i oglądanie tego jest całkiem zabawne."

Harry spojrzał na niego z niepokojem. O czym ten człowiek mówił? Jego podejrzenia wydawał się być potwierdzone. On był szalony. Zaczął zastanawiać się nad tym, czy nie postąpił zbyt pochopnie postanawiając wysłuchać człowieka, gdy nagle, domy przed nimi zaczęły się głośno przesuwać i przemieszczania na boki, a między nim zaczął pojawiać się nowy dom.

Szczęka Harry'ego opadła, gdy przyglądał się temu spektakularnemu widowisku.
Syriusz zachichotał widząc minę chrześniaka. To było dość fascynujące, widzieć ekspresje na twarzach ludzi, za pierwszym razem, gdy pojawiał się dom. Nawet jeśli nienawidził tego domu, to był on wygodny, z powodu tych wszystkich barier ochronnych i dzięki zaklęciom nie znajduje się na żadnej mapie. Jego rodzice była naprawdę parą paranoidalnych drani.

Ujął dłoń Harry'ego i pociągnął go do drzwi wejściowych. Obrócił zardzewiałą, złotą gałkę, i otworzył drzwi, ciągnąc za sobą Harry'ego i wszedł z nim do domu.
Było tam bardzo ciemno. Syriusz wyciągnął różdżkę, którą ukradł pijanemu czarodziejowi, i rzucił zaklęcie ‘Lux’, aby rozświetlić wszystkie żyrandole w domu. Dom był dość przygnębiający i nieznośnie brudny; wiele pracy trzeba będzie włożyć, aby to miejsce było zdatne do normalnego mieszkania. Delikatnie popchnął Harry’ego do wnętrza domu, gdy nagle w całym domu rozległ się krzyk.

Rozdział II



Rozdział II

Jego bicie nie było czymś specjalnym. Harry przyzwyczaił się już do nich  i zawsze starał się zachowywać jak chciał jego wuj i ciotka, aby uniknąć kary. Przygotowywał śniadanie, obiad i kolacje; dbał o ogród, i czyścił podłogi i łazienki ... Nie miał nic przeciwko temu. Zawsze tak było i nie znał innego życia. Ale dziś, jego wujek zrobił coś innego. Dostrzegł, że to nie było w porządku.

Dzisiaj wiedział, że musiał podjąć życiową decyzję. Zostać lub odejść.

Harry potrząsnął głową, gdy pomyślał o tym.

Nie mógł tu pozostać. Jeśli by tu został, jego wuj z pewnością będzie próbował go ponownie dotknąć i tym razem nikt mu nie przeszkodzi. Wiedział, że to nie było normalne dla wujka, aby spróbować dotknąć swojego siostrzeńca w ten sposób. Nigdy nie widział, aby dotykał w ten sposób Dudleya i ta oczywista groźba skrzywdzenia go, jeśli powiedziałby komukolwiek o tym, co się stało, wyraźnie wskazywała na to, że coś było nie tak. Na szczęście wtedy nie stało się nic specjalnego, z wyjątkiem tego, że jego wujek zaczął dziwnie gładzić jego włosy i pieścić jego plecy, ale było jasne, że chce więcej.

Usiadł prosto, krzywiąc się, gdy poczuł ukłucie bólu wzdłuż jego pleców.

Nie, nie mógł tu zostać. Był traktowany jak sługa, bity, głodzony i ubierany w zniszczone i niepotrzebne rzeczy Dudleya; stare i mocno za duże koszule i spodnie. A teraz pojawiło się nowe zagrożenie. Musiał odejść.

Był zdecydowany, jego zielone oczy błyszczały determinacją za starych, połamanych okularów. Harry skrzywił się ponownie, gdy wstał z łóżka. Uważając na swoje ruchy, wyciągnął swój stary plecak spod materaca, i spakował do niego kilka ubrań, a także niektóre z jego książek, które uważał za najciekawsze.

Udało mu się w po cichu otworzyć drzwi komórki i po cichu zakradł się do przedpokoju. Harry stał nieruchomo, słuchając głośnych dźwięków pochodzących z salonu. Wiedział, że jego krewni byli tam i oglądali telewizję, jak każdego wieczora. Nie słyszał żadnych głosów, z wyjątkiem tych, które pochodziły z telewizora.

Skoro nie słyszał szurania stóp, wiedział, że Dursleyowie nie wiedzieli, co właśnie próbował zrobić. Harry ostrożnie i mocno chwycił plecak i na palcach ruszył w stronę drzwi.

Stał przed nim, wciąż nie otwierając drzwi, czekając aż usłyszał jakieś głośne dźwięki z telewizora. Jego szansa nadeszła, gdy usłyszał karabiny ryczące przez urządzenie; szarpnął klamkę i szybko popędził przed siebie oddalając się od domu.

Gdy biegł tak szybko, jak pozwoliły mu na to jego krótkie nogi, słońce już zachodziło. Czuł się zmęczony i osuszony, ale wiedział, że musi przeć na przód. Harry zarzucił plecak na ramię, przegryzając dolną wargę, aby powstrzymać skowyt bólu i złapał w rękę, o wiele za duży, pasek od spodni, niepewnie przewieszony na jego biodrach, grożący mu ześliźnięciem się w dół, sprawiając, że mógłby potknąć się podczas pędzenia przez wyludnioną ulicę.

W końcu dotarł do końca ulicy Privet Drive, gdzie znajdował się park, a dalej autostrada. Harry zatrzymał się, by złapać oddech i usiadł na poboczu drogi. Wiedział, że jego nieobecność zostanie zauważona dopiero jutro, ponieważ wykonał już wszystkie swoje prace w domu, więc miał czas na to, aby pomyśleć o tym co teraz powinien zrobić.

Teraz, kiedy wydostał się stamtąd  zastanawiał się, czy postąpił słusznie. Był sam, nie wiedział dokąd się podziać i nie miał pieniędzy. Ale nie było już drogi powrotnej. Jeśli jego wuj dostałby go w swoje ręce po jego ucieczce, wiedział, że został by pobity jak jeszcze nigdy w całym swoim życiu. Nie, nie było odwrotu.

Ale jak dziesięcioletni chłopiec mógłby przetrwać na ulicy? Gdzie mógłby znaleźć pożywienie i schronienie?

Harry poczuł taką rozpacz i niepewność, że nie był już w stanie dłużej stłumiać swojego cichego łkania. Owinął swoje chude ramiona, ponieważ wieczory były już dość chłodne i teraz po raz setny w swoim życiu, marzył o kimś kto zatroszczyłby się o niego.

Był zaskoczony, gdy poczuł mokry pysk dotykający jego ręki. Poprawił złamane okulary na nosie, aby spojrzeć na dużego, czarnego psa obok niego, który pchał pysk w jego ręce. Nigdy nie widział tego psa w okolicy; był bardzo chudy, a jego futro było pokryte błotem.

"A ty kim jesteś? Nigdy nie widziałem cię w tej okolicy."

Pies polizał dłoń Harry'ego i pomachał ogonem. To sprawiło, że Harry zachichotał, podczas wycierania swoich łez w postrzępiony rękaw.

Przechylił głowę na bok, wciąż patrząc na psa z ciekawością.

"Zgaduję, że jesteś sam, tak jak ja, i nikim nie chce się tobą zająć. Nikt, kto cię kocha. Czy kiedykolwiek zostałeś pobity tak jak ja?"

Na te słowa pies przestał lizać jego rękę i spojrzał na Harry'ego z dziwną, ja na zwierzę, miną na mordzie.

Harry westchnął. Wiedział, że rozmawianie z psem nie było normalne, ale czuł się taki samotny ... Czuł, że potrzebował podzielić się jego obawami, nawet jeśli wiedział, że nie będzie mógł liczyć na jakąkolwiek odpowiedź od zwierzęcia, które nie rozumiało nawet jego słów.

"Myślę, że mógłbyś pójść ze mną, ale problemem jest taki, że ja także nie mam dokąd pójść", powiedział Harry żałośnie. "Właśnie uciekłem z domu. A chcesz wiedzieć dlaczego? Ponieważ pozwalałem mojemu wujkowi na bicie mnie i obrażanie o wiele za długo. I nawet wolą żyć na ulicy, niż żyć razem z nim. "

Potrząsnął głową i odwrócił wzrok od psa, gdy mruknął: "Zastanawiam się, czy mam jakikolwiek powód aby żyć."

Harry milczał w jego ponurej depresji. Objął kolana i spojrzał na psa. Patrzył w szare oczy, które kontemplowały go w milczeniu.

Nagle pies szczekał i ruszył w jego kierunku. Harry szarpnął się do tyłu, w chwili, gdy duży pies przyszedł do niego. Było coś bardzo dziwnego w intensywności szarych oczu psa.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się, a szczęka opadła, gdy pies zaczął się zmieniać na jego oczach. To stało się tak szybko, że ledwie zdążył mrugnąć. W jednej chwili był tu duży, czarny pies, a w następnej chudy, obdarty mężczyzna patrzący na niego.

Harry krzyknął i zerwał się, aby uciec od nieznajomego.

Gdy próbował przesunąć się dalej, poczuł ręce trzymając się za ramiona, a gdy już miał krzyknąć, ręka została przyłożona do jego ust; Harry został złapany w żelaznym uścisku.

Harry walczył z całych sił, wymachując rękami i nogami, ale uścisk mężczyzny był nieugięty, a jego krzyki zostały stłumione przez brudne, duże dłonie szczelnie dociśnięte do jego ust.

Usłyszał pośpieszne szepnięcie "Zaufaj mi".

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział I



Rozdział I


Harry Potter leżał na małym łóżeczku, w komórce pod schodach na Privet Drive 4. Drżał pomiędzy szlochami, odczuwając ból na plecach, które jego wuj kilkukrotnie uderzył pasem. Mimo iż miał zaledwie dziesięć lat, już zadawał sobie pytanie, jak wiele jeszcze będzie w stanie znieść.

Był przyzwyczajony do otrzymywania regularnego bicia, gdy jego wuj czuł potrzebę, aby wyładować swój stres, ale to, co stało się dziś sprawiło, że zaczął się bać jeszcze bardziej tego co miało nadejść. Nigdy przedtem wuj Vernon nie dotknął go w ten sposób.

Kiedy jego ciotka Petunia i Dudley poszli na zakupy, wuj pobił go za to, że był zbyt powolny, gdy on kazał przynieść mu butelkę piwa. Po tym, zaczął dotykać Harry’ego mówiąc, że powinien być grzecznym chłopcem i zadowalać swojego wuja. Na szczęście, zanim jeszcze na dobre zaczął, usłyszeli, że Petunia i jej syn wchodzili właśnie do domu. Wuj Vernon wepchnął Harry'ego do jego komórki pod schodami i powiedział mu, że dokończą to, co zaczęli później.

Harry nie był głupi. To stwierdzenie byłoby całkowicie błędne. W szkole zawsze ukrywał się przed kuzynem i jego kumplami w bibliotece, wiedząc, że biblioteka byłaby ostatnim miejscem w którym jego kuzyn kiedykolwiek by go szukał. Spędzał cały swój możliwy czas na czytanie. Mógł uciec od rzeczywistości dzięki książkom, i zaspokajać dzięki nim swoją ciekawość; tak wiele niesamowitych rzeczy było tam opisywane i wyjaśniane. Zawsze zastanawiał się, jak wszystko działało, dlaczego słońce wschodziło każdego dnia, jak dzięki elektryczności świeci światło w żarówkach i jak działają zasilane nią urządzenia, jak funkcjonuje jego ciało, i tym podobne. Każdego dnia jego ciekawość obejmowała kolejne aspekty życia, a odpowiedzi na nie szukał i znajdował w książkach.

Już dawno nauczył się tego, że nie może o nic prosić swoich krewnych. Bibliotekarka była jego przyjaciółką i zawsze pozwalała mu zabierać jakieś książki do domu,  gdzie szybko ukrył je pod swoim łóżkiem. Był bardzo inteligentny, ale zawsze musiał pilnować, żeby był uważany za przeciętnego ucznia,  bo jeśli kiedykolwiek miał wyższy wynik niż Dudley, zawsze zostawał za to mocno pobity. Co noc, czytał książki, które pozwalały mu przenieść się do innego świata, który wydawał się dla niego wręcz magiczny.

"Magia", to było słowo, które nie mogło być wypowiadane w domu Dursleyów. Nigdy nie rozumiał, dlaczego jego wuj odwracał się purpurowy z wściekłości, gdy to słowo zostało wypowiedziane, i dlaczego jego ciotka zawsze zaciskała szczękę, a jej oczy stawały się zimne. Nauczył się też tego, aby nie wspominać o rzeczach, które potrafił robić.

Od najmłodszych lat, pod wpływem stresu i wstrząsów emocjonalnych, potrafił robić niesamowite i niewytłumaczalne rzeczy. Mógł zniknąć z jednego miejsca i pojawiać się w innym, kiedy uciekał przed Dudley’em i jego kumplami, mógł stworzyć kulę światła, która unosiła się w powietrzu, podczas nocnego czytania, mógł lewitować w kierunku łóżka, gdy był zbyt wyczerpany z powodu braku żywności i utraty krwi. Początkowo próbował znaleźć odpowiedź w swoich podręcznikach, które wyjaśniły by mu dlaczego mógł robić takie rzeczy, ale nigdy nie znalazł nawet słowa o czymś takim.

O takich typu rzeczach , była mowa tylko w powieściach fantasy, które opowiadały o magicznych światach i fantastycznych stworzeniach. Ale już dawno przestał je czytać, bo przez nie pragnął należeć do jednego z tych światów, być jednym z tych bohaterów. Więc ograniczył swoje lektury do tylko przydatnych książek.

Mały chłopiec poświęcał też trochę swojego czasu na nauce kontrolowania swoich niewyjaśnialnych umiejętności, dzięki temu, teraz, potrafił je przynajmniej trochę lepiej kontrolować. Mógł świadomie używać ich, kiedy tylko chciał.  Mimo tego, mógł na razie wykonywać tylko drobne czynności, ale uważał, że dzięki praktyce będzie mu szło lepiej.

Ale czym były jego specjalne umiejętności? To nie mogła być przecież magia. Jego wujek zawsze ryczał, że nie istnieje nic takiego jak magia, a on nauczył się temu nie sprzeciwiać.